niedziela, 13 grudnia 2015

Dwa lata temu mecz Zawiszy z Lechem oglądało 7 tysięcy widzów.

Dzisiaj mija dokładnie dwa lata od ostatniego domowego spotkania Zawiszy na którym frekwencja przekroczyła 5 tys widzów. Było to spotkanie Ekstraklasy z Lechem Poznań zremisowane 2:2 przy 7 tysiącach widzów. Dzisiaj brzmi to jak opowieść z innego świata.


Po tym spotkaniu władze klubu oraz miasta Bydgoszczy postanowiły pozbyć się grupy najbardziej zagorzałych fanów swojego klubu. Postawiono im ultimatum, którego nie byłaby w stanie spełnić żadna grupa kibicowska w Polsce. Mieli między innymi donosić na swoich kolegów, wyręczając organy ścigania władzy państwowej powołane do walki z przestępczością. Oczywiście nikt z kibiców nie miał zamiaru podpisywać takich dokumentów. Był to oczywisty absurd.
Osoby prowadzące zorganizowany doping, a także ich "gniazdo" zostały usunięte ze stadionu za pomocą zakazów stadionowych. Część z nich została wydana z naruszeniem przepisów, ale cel władz klubu został osiągnięty: kibice usunęli się ze stadionu. Ci obdarowani zakazami, a także duża grupa pozostałych - już z własnej i nieprzymuszonej woli, w geście solidarności z całym środowiskiem uznanym za niemile widziane na obiekcie i oczernianym publicznie przez właściciela większościowego pakietu akcji klubu.

Takie działania wobec środowiska bydgoskich kibiców wpisywały się wyśmienicie w oczekiwania ówczesnych władz kraju, które potrzebowały nośnego tematu (walki z kibolstwem) do maskowania braku sukcesów w innych obszarach, np likwidacji KRUS, zapowiadanych a nierealizowanych obniżek podatków, czy braku umiejętności sprowadzenia przez kilka lat do kraju szczątków rozbitego w Smoleńsku, prezydenckiego Tupolewa. 


Po tak sformułowanych oczekiwaniach stało się jasne, że ruch kibicowski ogłosi bojkot. I taka sytuacja trwa już 2 lata. Dokładnie dwa lata temu, podczas spotkania z Lechem kibice nie przebierając w słowach wyzywali właściciela klubu, domagając się ujawnienia materiałów z monitoringu, które podobno zaginęły. Emocje były ogromne, bo podczas działań policji podczas meczu Widzewem (przez część uczestników zdarzeń określanych jako policyjna prowokacja) jeden z kibiców stracił oko trafiony gumową kulą z policyjnej broni.
Co ciekawe, bydgoskie media w tym okresie zupełnie pomijały milczeniem brak profesjonalizmu organizatorów spotkania, pomijały fakt "zaginięcia" materiałów wideo ze stadionowego monitoringu. Skupiały się na wulgarnym sposobie, w jaki kibice domagali się uczciwego dochodzenia.

Po pewnym czasie coraz większa część mediów zaczęła dostrzegać, że widowiska piłkarskie bez kibiców bardzo dużo tracą ze swojego kolorytu. Zaczęło się narzekanie na fatalną, piknikową atmosferę na meczach Zawiszy. Podnoszone są co jakiś czas pytania, czy wspieranie takiego klubu z miejskich pieniędzy sporą gotówką z kasy miasta ma jeszcze sens. Czy takie widowiska sportowe transmitowane na cały kraj przez Polsat Sport to jeszcze promocja miasta, czy już anty promocja i kompromitacja.




Powyżej film z okresu, gdy spotkania Zawiszy były niewątpliwie promocją Bydgoszczy.

I taka sytuacja trwa już 2 lata. Ile czasu jeszcze potrwa? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne. Piłkarski Zawisza Bydgoszcz jest ikoną bydgoskiego futbolu. Kilkanaście sezonów spędzonych w Ekstraklasie przez niebiesko-czarnych i ponad 30 sezonów na zapleczu ekstraklasy wyrobiło solidną markę klubowi z Gdańskiej. Wiele spotkań w historii przyciągało na stadion po kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Taki klub powinien być rzeczywiście marką używaną do promocji miasta i całego regionu. Nie możemy narzekać przecież na nadmiar silnych marek, które mogłyby się stać ikonami Bydgoszczy w kraju. Z tego względu tolerowanie obecnej sytuacji przez władze miasta może co najmniej dziwić.

Podpisanie w takiej sytuacji kolejnej umowy ze spółką WKS Zawisza przez władze Bydgoszczy to już prawdziwe kuriozum.

Klub, który utracił wsparcie ~2/3 swoich kibiców otrzymuje kolejną lukratywną umowę na promocję miasta. O co chodzi? 

Pewnie się tego nie dowie statystyczny podatnik z miasta nad Brdą i Wisłą. Ale wygląda to bardzo dziwnie. Dlaczego mając wszystkie karty w ręku prezydent Bydgoszczy nie wykorzystał ich w celu wymuszenia naprawy sytuacji? Wiadomo, że Radosław Osuch nie ma problemu z fatalną atmosferą wokół spółki dopóki zgadzać mu się będzie kasa. Dlaczego prezydent Bruski postanowił ten jego problem rozwiązać posługując się pieniędzmi podatników, którzy przecież bojkotują spotkania Zawiszy od 2 lat?

Jak to wygląd w liczbach?

Przed bojkotem, w sezonie 2013/2014 6 spotkań Zawiszy zgromadziło 6 tysięcy lub więcej widzów:

  • Zawisza - Jagiellonia  - ~9000 widzów;
  • Zawisza - Podbeskidzie - ~ 6000 widzów;
  • Zawisza - Wisła - ~ 7000 widzów;
  • Zawisza - Legia - 12789 widzów;
  • Zawisza - Lech - ~7000 widzów.
Ze wszystkimi tymi rywalami Zawisza grał w kolejnym sezonie, ale liczba widzów podczas tych spotkań nigdy nie przekroczyła 5 tysięcy widzów.


Przed rozpoczęciem bojkotu średnia frekwencja na Zawiszy wynosiła około 6,7 tysiąca widzów. W efekcie bojkotu, średnia w kolejnych spotkaniach do końca sezonu spadała do poziomu około 2,6 tysiąca widzów. W tym sezonie tylko podczas 5 spotkań frekwencja przekroczyła według oficjalnych danych 3 tysiące widzów, a nigdy nie przekroczyła 5 tysięcy widzów.



Przez cały okres tych dwóch feralnych lat frekwencja na Zawiszy ani razu nie przekroczyła 5 tysięcy widzów. Przez cały sezon 2014/2015 rozgrywany w Ekstraklasie średnia frekwencja wyniosła jedynie 2646 widzów. Obecnie po spadku do I ligi wynosi około 1680 widzów na mecz.

[20151213] Średnie frekwencje w sezonie 2015/2016, źródło zawisza


Najlepszy komentarz do obecnej sytuacji stanowi fakt, że wyższą frekwencję niż w Bydgoszczy notują 3 zespoły z niewielkich miast grające w niższej klasie rozgrywkowej:

  • GKS Tychy - 6243 widzów;
  • Radomiak Radom - 2623 widzów;
  • Stal Mielec - 2597.


Pusty stadion Zawiszy, mieszczący nominalnie ponad 20 tysięcy widzów to bardzo przykry widok. Z promocją miasta nie ma to moim zdaniem wiele wspólnego. Nie potrafię wybaczyć prezydentowi Bydgoszczy, że przechodzi nad tym do porządku dziennego. Taka sytuacja nie powinna trwać przez 24 miesiące.


Dla przypomnienia, tak wyglądała I liga na stadionie Zawiszy 3 lata temu:


Kiedy taki doping wróci na Gdańską?

poniedziałek, 23 listopada 2015

"Zmienne koleje losu" - Zawisza Bydgoszcz w latach 1961-1972

Dwóch niestrudzonych i upartych ludzi: Zenon Greinert i Karol Tonder wydało właśnie przy wsparciu Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza kolejną niesamowitą książkę o historii Zawiszy Bydgoszcz obejmującą lata 1961 - 1972.



Trochę zebrało mi się na wspomnienia, więc napiszę dzisiaj o tym jak zaczęła się moja przygoda  z Zawiszą , a przy okazji jak poznali się obaj autorzy powyższej publikacji.


Kilka lat temu,  w 2002 roku  klub wywodzący się ze struktur wojskowych, przez dziesięciolecia związany z dowództwem Pomorskiego Okręgu Wojskowego, utracił kilka lat wcześniej swoje tradycyjne finansowe podstawy i zmierzał po równi pochyłej w piłkarski niebyt. Pozbawiony był wsparcia władz miasta, zapomniany przez media. Ale nie zapomnieli o Zawiszy kibice. Tysiące wspomnień, niezapomnianych przeżyć nie pozwalało kibicom Zawiszy odpuścić. W 2003 roku założyli Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza. W tamtym czasie wiele prywatnych osób zaangażowało się w odbudowę piłkarskiego Zawiszy Bydgoszcz, który znalazł się w V lidze, a następnie przez kilka lat w IV lidze.

Miałem okazję bliżej przyglądać się temu procesowi i brać w nim udział kilka lat później. Zawisza przechodził kilka prób "przeszczepów", ale żaden się nie przyjął. Kolejno KP Konin, fuzja z Chemikiem, a potem tzw. "Hydrobudowa" z Włocławka, wygenerowały sporo zamieszania. Mało kto zdawał sobie sprawę, że w V lidze gra klub, który jest kontynuatorem kilkudziesięciu lat tradycji WKS Zawisza, a jego najwierniejsi kibice nigdy nie zaakceptowali wspomnianych prób przeszczepienia na Gdańską innych klubów, grających w wyższych ligach. Ja nie należałem do tego grona. Na Zawiszę chodziłem jako dziecko z ojcem, a potem przez wiele lat nie miałem z klubem nic do czynienia. Gdy w Bydgoszczy pojawiła się II ligowa "Hydrobudowa" gazety pisały, że to Zawisza. Nie miałem wtedy zbytnio wiedzy o kulisach przenosin tego klubu na Gdańską i czasu by to zbytnio zgłębiać. Po kilku miesiącach zrozumiałem. Czułem złość i sporą niechęć do takiego manipulowania ludzkimi emocjami.

Studiowałem wtedy informatykę, więc w ramach uczenia się obsługi baz danych stworzyłem swoją bazę danych, która pierwotnie miała jedynie zebrać i pokazywać dokonania tego oryginalnego Zawiszy, bez narzutu wspomnianych przeszczepów. Zawisza był wtedy liderem tabeli wszech czasów, więc moim marzeniem stało się całkowite odtworzenie historii II ligowych rozgrywek (wtedy na zapleczu ekstraklasy grała po prostu II liga). Wkręciłem się całkowicie w Zawiszę. Zacząłem się pojawiać na zebraniach SP Zawisza.  Spojrzałem w oczy ludziom, którzy walczyli przez wiele miesięcy z Hydrobudową chociaż miałem świadomość co myślą o takich jak ja. Wiedziałem, że różnie to się może potoczyć, zwłaszcza, że emocje były dość świeże, ale nie potrafiłem już odpuścić sobie Zawiszy. Po kilku miesiącach wszedłem do  zarządu stowarzyszenia.

To były niesamowite czasy. Najpierw był ten niesamowity sezon 2007-2008. Żeby awansować do reorganizowanej II ligi zachodniej trzeba było wygrać rywalizację w IV lidze i przebijać się przez baraże. Już ta pierwsza część zadania nie była prosta, bo intensywne "zbrojenia" rozpoczęła właściwie równolegle Olimpia Grudziądz. IV ligę udało się wygrać z Olimpią zaledwie o włos, lepszą ilością bramek strzelonych na wyjeździe (pamiętne 2:2 w Grudziądzu). W barażach pokonaliśmy mistrza IV ligi z opolszczyzny i po wielu latach udało się wrócić na centralny szczebel rozgrywek. To był sezon, w którym nie opuściłem żadnego wyjazdu. Nigdy przedtem ani potem nie udało mi się tego powtórzyć. IV liga, to były relatywnie krótkie wyjazdy, a mecz barażowy w Leśnicy to wisienka na torcie, której nie chciał już nikt odpuszczać. Jechało na opolszczyznę wiele autokarów z naszymi. O samym tym wyjeździe i o tym jak urządziła nas policja można by napisać osobny tekst, ale w końcu w II połowie udało się nam dostać w pobliże obiektu, na którym lały się za chwilę szampany.

Byliśmy w niebie.  Zawisza grał zaledwie na trzecim szczeblu rozgrywek, w II lidze zachodniej, ale każdy mecz był prawdziwym świętem po całym tygodniu ciężkiej pracy. Na stadion przychodziło po kilka tysięcy osób, a o fantastycznych oprawach przygotowywanych przez ultrasów i o fanatycznym dopingu na trybunach bydgoskiego Zawiszy zaczęło się już robić coraz głośniej w kibicowskiej Polsce. Kolejne ekipy przyjeżdżały tu z dużą ciekawością i były świadkami ogłuszającego dopingu z legendarnej trybuny B. Żyliśmy życiem tego zespołu, śledziliśmy każde lepsze lub gorsze kopnięcie piłki, każdy najmniejszy nawet zalążek ciekawej akcji. Kibicowska populacja odradzała się z każdym miesiącem. Ludzie opowiadali sobie na mieście o fantastycznej atmosferze na meczach i wciągali swoich znajomych. Byliśmy ewidentnie na fali wznoszącej.

II liga to jednak spore wyzwanie finansowe. A marzenia nie kończyły się na II lidze. Wszyscy byliśmy przekonani, że miejsce Zawiszy i ósmej pod względem populacji w kraju Bydgoszczy jest w piłkarskiej elicie. Trzeba było podejmować trudne decyzje. Przygotowywaliśmy przekazanie II ligowej drużyny spółce z większościowym udziałem miasta. To był trudny czas. Świadomość ryzyka związanego z przekazaniem zarządzania klubem miastu mieszała się z nadziejami na dalszy rozwój klubu, możliwość grania wychowanków bydgoskiego Zawiszy w Ekstraklasie czy I lidze.

Zawiszę wspierało w tym czasie kilkudziesięciu lokalnych przedsiębiorców, ale i tak na spotkaniach zarządu ciągle zastanawialiśmy się czy nie wycofać z rozgrywek zespołu rezerw, albo skąd wziąć kilkadziesiąt tysięcy na kolejny miesiąc funkcjonowania klubu. Do dzisiaj nie wiem czy przekazanie zespołu miejskiej spółce nie było jednak błędem. Być może trzeba było wytrzymać jeszcze jeden sezon i starać się za wszelką cenę utworzyć spółkę w takiej formule, która pozwalałaby zachować kontrolę na klubem? Wtedy przetrwanie na poziomie II ligi wydawało mi się niemożliwe, od strony finansowej oczywiście. Od strony sportowej pierwszy sezon Zawiszy na centralnym szczeblu rozgrywek wypadł świetnie, bo utrzymaliśmy się bez baraży, ze składem opartym na zawodnikach z regionu. Żaden zespół z naszego regionu nie zrobił tego do dzisiaj. Grająca na poziomie II ligi Olimpia Grudziądz mocno posiłkował się już ogranymi zawodnikami z innych regionów.
Z drugiej strony mogło dojść do zadłużenia klubu, co mogło uniemożliwić powstanie spółki i ściągnąć nas z powrotem gdzieś na regionalny szczebel rozgrywek. Biliśmy się z myślami przez wiele miesięcy. Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek będę miał pewność, że podjęliśmy właściwą decyzję. Czy mogliśmy się spodziewać, że nowym właścicielem zostanie taka a nie inna osoba? Czy powinniśmy to przewidzieć? Czy można było sądzić, że może dojść do takich sytuacji, że łamany będzie ewidentnie statut spółki, który uniemożliwia do dzisiaj zmianę np barw klubu. A przecież jego obecne władze nic sobie z tego nie robią i zrezygnowały z białego. Czy to było naiwne, że spodziewaliśmy się przestrzegania prawa przez zarząd spółki, jakikolwiek by on nie był? Czy mogliśmy się spodziewać, że tolerować to będzie miasto, udostępniając przecież spółce obiekty i dofinansowując klub sporą kasą? I w końcu, czy można było zakładać, że nadejdą kiedykolwiek takie czasy, że całe środowisko kibiców zostanie obrzucone błotem i usunięte na wiele miesięcy ze stadionu? Że członek Rady Nadzorczej spółki nie zostanie wpuszczony na mecz? Władze klubu wpierane przez władze miasta posunęły się tak daleko, że usunęły z obiektów na Gdańskiej nawet grupy młodych piłkarzy SP Zawisza, jak gdyby bydgoscy 10-latkowie mogli być szkodliwi dla interesów nowego właściciela większości udziałów spółki. Obecnie ci bydgoszczanie grają w Sicienku dzięki gościnności i życzliwości wójta tej gminy. To jest skandal, który kiedyś zostanie rozliczony. Jestem przekonany, że przyjdzie na to czas. Tytuł książki: Zmienne koleje losu" jakże pasuje do obecnych czasów. Awans z regionalnych "pastwisk" do centralnych rozgrywek, awans do Ekstraklasy po wielu latach,  mecz Legią przy kilkunastu tysiącach kibiców na trybunach, a za kilka tygodni zmasowana nagonka na "kiboli", bojkot i już 2 lata praktycznie stracone. Co dalej?

Ale tu wracamy do naszej nowej książki. Właśnie w tamtym okresie, prawdopodobnie w 2007 albo 2008 zdałem sobie sprawę, że nad odtworzeniem historii Zawiszy Bydgoszcz pracuje równolegle kilka osób. Ja grzebałem w mojej bazie danych, zacząłem nawet efekty tej pracy pokazywać w internecie jako www.zawisza1946.pl

zawisza1946.pl


Wiedziałem, że intensywnie pracuje nad zbieraniem archiwalnych materiałów Karol Tonder, a w dodatku poznałem Zenona Greinerta, świeżo upieczonego emeryta, z mnóstwem wolnego czasu, który robił to samo. Miał niesamowitą cierpliwość do przeszukiwania bibliotek i archiwów. Udało mi się skontaktować ich ze sobą. Przypadli sobie chyba do gustu, bo kilka lat później ukazała się ich pierwsza wspólna książka o Zawiszy: „Droga do piłkarskiej ekstraklasy. Zawisza Bydgoszcz 1946-1960”, wydana w 2012 roku, a w 2015 "Zmienne koleje losu. Zawisza Bydgoszcz 1961 - 1972".

Chciałby serdecznie polecić Wam lekturę tych książek. Nawet jeżeli nie zdołacie całej jej przeczytać, to w waszym domu znajdą się świetne pozycja z kilkuset unikalnymi zdjęciami. Być może wasze dzieci lub wnuki za wiele lat będą miały możliwość sięgnąć do korzeni WKS-u.

Jeżeli ktoś z Was jest zainteresowany historią Zawisza, a nie kupił jeszcze pierwszego tomu "Droga do piłkarskiej ekstraklasy", obejmującego pierwsze 15 lat historii klubu, to serdecznie zachęcam do zakupu kompletu kolekcjonerskiego obejmującego oba tomy.

Informacje o tym jak nabyć wspomniane komplety znajdują się na stronie zawisza.info.pl


Obecna sytuacja w Zawiszy jest bardzo trudna, ale Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza doprowadziło do skutecznej ochrony prawnej marki Zawisza poprzez Urząd Patentowy.

źródło: zawiszafans.net


Z pewnością cały czas istnieje spora grupa bydgoszczan, która nigdy nie pozwoli na zupełny upadek klubu. Dzisiaj nie ma ich na trybunach. Bojkot trwa już ponad 700 dni, ale Zawisza nie przestał być dla nich bardzo ważny. W tej chwili SP Zawisza skupia się nad umożliwieniem trenowania swoim dzieciakom wyrzuconym z miejskich obiektów. Niedawno zbieraliśmy kasę na montaż oświetlenia dla nich.  Ta pasja nie wygasła, mimo że nie widzi jej chwilowo większość bydgoszczan, nie piszą o tym lokalne media, chociaż to przecież chodzi o młodych bydgoszczan wyrzuconych z bydgoskich, miejskich obiektów. Szkoda.


Na koniec chciałbym zacytować słowa Karola Tondera, jednego z autorów prezentowanej wyżej książki o Zawiszy:

 "Z niecierpliwością oczekuję na wydanie tomu obejmującego okres po 2013 roku, w którym każdemu odpowiedzialnemu za obecną sytuację Zawiszy podziękuje według "zasług" - to ostanie zdanie z jego notki biograficznej na okładce.


Nie chodzi tylko o młodzież z SP Zawisza. Wielu tysiącom bydgoszczan zabrano już dwa lata pozytywnych emocji związanych z dopingowaniem klubu, który powinien być naszym flagowym okrętem w zakresie promocji Bydgoszczy i regionu, a jest kibicowskim pośmiewiskiem gdzie hula sobie wiatr na trybunach. To jest problem poważny. Problemem jest także wydatkowanie miejskich pieniędzy na taki "produkt". Problemem jest również akceptacja przez ratusz naruszania statutu przez władze spółki. Jak możliwe jest, że w takich warunkach, mając anty promocję miasta na pustym stadionie  władze miasta decydują się na przedłużenie umowy na mocy której miejskie miliony dalej trafiają na konto spółki?

Wiele pytań czekających bezskutecznie na logiczną odpowiedź. Mam nadzieję, że kiedyś osoby za to odpowiedzialne poniosą konsekwencje takich działań. Za rok 70-lecie klubu. To będzie prawdopodobnie bardzo smutny jubileusz, bo wielomiesięczny bojkot wygasił w ogóle zainteresowanie Zawiszą.

Portal 90minut.pl podaje, że na meczu Zawiszy z Arką, który w normalnych warunkach byłby hitem I ligi, przyszło w ostatni weekend 200 osób. To pięciokrotnie mniej niż w Suwałkach na mecz Wigier.

źródło: 90minut.pl


Usunięcie najbardziej zagorzałych kibiców ze  stadionu miało podobno zachęcić bydgoszczan do masowego przychodzenia na mecze Zawiszy. Gdzie są ci bydgoszczanie? Piłka potrzebuje emocji, potrzebuje atmosfery. Bez kibiców nie zbuduje się normalnego klubu, a miasto zamiast promocji w kamerach telewizyjnych będzie kupować anty promocję. Dlatego ze swojej strony apeluję do władz miasta o poważne zastanowienie się nad sposobem rozwiązania tego problemu. Jak nic się nie zmieni, to jesienią 2016 napiszę, że minęło właśnie 1000 dni bojkotu. Ale może jednak da się jakoś inaczej zarządzać tą sytuacją niewątpliwie kryzysową?

wtorek, 3 listopada 2015

Zawisza przegrał w tym sezonie już 3 domowe mecze. Więcej niż przez całe 2 sezony 2011-2012 i 2012-2013.

Zawisza przegrał na swoim stadionie już 3 mecze w tym sezonie.

To więcej niż w dwóch ostatnich sezonach I-ligowych. Jeżeli tak dalej pójdzie, to każdy będzie do Bydgoszczy przyjeżdżaj po 3 punkty "jak po swoje". Ale warto przypomnieć, że jeszcze niedawno, gdy Zawisza grał na Gdańskiej "w dwunastu", większość z przyjezdnych ekip mogła jedynie nieśmiało marzyć o jednym skromnym punkciku wywiezionym z Bydgoszczy.

W sezonie 2011-2012 na stadionie Zawiszy w I lidze udało się wygrać tylko 2:3 Termalice Bruk-Bet Nieciecza. A warto pamiętać, że Zawisza występował w tym sezonie jako beniaminek !

Tylko jedną domową porażkę poniósł Zawisza 4 lata temu
Jakże miło patrzy się na średnią frekwencję na Zawiszy przekraczającą w tamtym sezonie 5 tysięcy widzów. To były czasy i atmosfera. Kto był ten przypomni sobie łatwo ten miażdżący rywali doping. Potocznie mówi się, że kibice to dwunasty zawodnik, ale moim zdaniem nie ma w tym ani odrobiny przesady. Piłka to gra, w której sporą rolę odgrywa głowa, mentalne nastawienie zawodników. Czy teraz Zawisza ma słabszy kadrowo zespół? Nie sądzę. Przecież dobrze sobie radzi na wyjazdach, zdobywa sporo bramek. Ale z magii własnego stadionu i 12-go zawodnika od dawna nie korzysta.


W kolejnym sezonie 2012 - 2013 Zawisza na swoim stadionie przegrał również tylko jeden raz.
Sztuki tej udało się dokonać Stomilowi Olsztyn, który wykorzystał osłabienie gospodarzy po tym jak czwórka graczy z podstawowego składu została "wykartkowana"w końcówce poprzedniego spotkania Zawiszy w Katowicach.

Również tylko jedną domową porażkę poniósł Zawisza 3 sezony temu


Warto dodać, że wspomniane wyżej 2 sezony w I-ligowej historii Zawiszy nie  są niczym nadzwyczajnym.
Jak pokazuje tabela wszech czasów rozgrywek toczonych na zapleczu ekstraklasy, Zawisza w 34 sezonach poniósł zaledwie 76 domowych porażek. Wypada 2,23 domowej porażki na każdy sezon spędzony na drugim szczeblu rozgrywek. To daje zaledwie 15,9% porażek spośród spotkań rozgrywanych u siebie. Teraz Zawisza ma już3 domowe porażki, a jest dopiero listopad.

Pełna tabela wszech czasów II

Jako ciekawostkę można dodać, że najlepszy wynik w tej kategorii uzyskała bezsprzecznie Amica Wronki. Nie przegrała żadnego spotkania domowego, wygrywając 14. Na zapleczu Ekstraklasy spędziła w efekcie tylko jeden sezon.

Spośród klubów, które nieco więcej pograły w tej klasie rozgrywkowej warto wyróżnić Unię Racibórz. Unia rozegrała w II lidze 162 domowe mecze przegrywając tylko 16 z nich, czuli 9,8%.

Tylko 11 na 105 domowych meczów przegrał BKS Stal Bielsko - Biała. ( 10,5%).

Spośród grających obecnie w I lidze klubów najmniejszy procentowo udział domowych porażek posiadają:
  • GKS Bełchatów (27/251 - 10,7%);
  • Zawisza Bydgoszcz (76/268 - 15,9%);
  • GKS Katowice (60/332 - 18,1 %);
  • Zagłębie Sosnowiec (40/125 - 18,3%);
  • Arka Gdynia (90/461 - 19,5%).
Pozostałe drużyny grające obecnie w I lidze mają wyższy udział domowych porażek niż 20%.

Najbliżej tej granicy jest Miedź Legnica (21,03%) oraz Wisła Płock (21,25%).

Co ciekawe, GKS Bełchatów w obecnym sezonie również został pokonany na własnym stadionie już trzykrotnie, tak samo jak GKS Katowice i Zagłębie Sosnowiec. Arka trzyma jeszcze jakość fason z dwoma domowymi porażkami, ale przecież do końca sezonu jeszcze sporo kolejek.

W obecnym sezonie po jednej domowej porażce w I lidze mają Dolcan Ząbki  i Stomil Olsztyn.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Zmarła trzecia ofiara feralnej imprezy na UTP. Czy na Zawiszy mogło dojść do jeszcze większej tragedii?

Lokalne, bydgoskie media poinformowały, że dzisiaj w szpitalu zmarła trzecia osoba feralnej imprezy, na której bawili się studenci Uniwersytetu Technologiczno - Przyrodniczego. Tragedia, szczególnie dla rodzin ofiar jest tak dotkliwa, że nie ma najmniejszego sensu silić się jakiekolwiek słowa współczucia czy pociechy.

Mnie jednak nurtuje pytanie, czy wyciągnięte zostaną w Bydgoszczy wnioski płynące z fatalnej organizacji tej imprezy masowej. Dlaczego piszę o tym na blogu dotyczącym Zawiszy Bydgoszcz? Opinia publiczna dawno zapomniała już o wydarzeniach będących początkiem bojkotu spotkań Zawiszy, ale wielu kibiców nie zapomniało. Tamte wydarzenia również wynikały z fatalnej organizacji imprezy masowej. Niestety do dzisiaj nic nie wiadomo o wnioskach wyciągniętych z wydarzeń sprzed prawie 2 lat, a oficjalna wersja znana opinii publicznej mówi, że spora część materiałów z monitoringu zaginęła. Materiały, które miały być podstawą do analizy wydarzeń i wyciągania wniosków podobno zaginęły.

Ale po kolei.

23 listopada 2013 roku Zawisza Bydgoszcz rozgrywał swoje spotkanie z Widzewem Łódź. Po decyzji wojewody Kujawsko - Pomorskiego, pani Ewy Mess, zamknięta została największa trybuna na stadionie zajmowana zazwyczaj przez najbardziej zagorzałych fanów (trybuna B). W efekcie tej decyzji grupie kibiców sprzedawano bilety na trybunę "C"  znajdującą się na północnym łuku. Ta trybuna zajmowana była w tamtym okresie (wtedy, bo teraz porasta mchem, jako, że nikt tam na meczach od dawna już nie siedzi) przez zwyczajnych kibiców, rodziny z dziećmi, kobiety. Podczas feralnego listopadowego spotkania wszystkie te grupy kibiców wymieszane były na trybunie C.

W trakcie spotkania okazało się, że z bardzo dużym opóźnieniem dotarli pod stadion kibice ŁKS-u zaprzyjaźnieni z kibicami Zawiszy. Według zeznań kibiców byli oni bezprawnie przetrzymywani po drodze przez policję przez kilka godzin. W końcu części z nich udało się dotrzeć, ale tutaj pojawił się kolejny problem. Klub odmówił sprzedaży biletów fanom ŁKS-u w formie imiennej przedsprzedaży stosowanej z powodzeniem w większości klubów piłkarskich, które nie chcą mieć problemów z dużymi, zorganizowanymi grupami kibiców. Dlaczego nie sprzedano biletów kibicom z Łodzi tydzień wcześniej? Faktem jest, że ludziom zaczęły pod kasami puszczać nerwy, bo nie ma możliwości sprzedaży kilkuset biletów w krótkim czasie. Właśnie takim nerwowym sytuacjom ma w założeniach zapobiegać przedsprzedaż. Organizator spotkania postanowił postąpić inaczej.

Na wszystkich stadionach w kraju organizatorzy nie zapraszają policji na stadion już przed meczem, ponieważ mają świadomość, że wygenerować może to niepotrzebne napięcia. Policja reaguje wyłącznie w razie potrzeby na wezwanie organizatora, a jeżeli nic się nie dzieje policja ma być niewidoczna. Takie są standardy. W Bydgoszczy na długo przed rozpoczęciem zamieszek siły policyjne paradowały dumnie koło sektora kibiców. Nie wpisuje się to we współczesne standardy bezpieczeństwa. Niektórzy nazywają to po prostu niepotrzebną prowokacją.

W 42 minucie meczu z Widzewem policja znajdowała się bezpośrednio na trybunach, mimo spokojnej atmosfery co zarejestrowały kamery Canal +.




Niestety, na przepychankach kibiców ŁKS-u z ochroną pod kasami się nie skończyło. Kibice Zawiszy postanowili wyjść ze stadionu na znak solidarności ze swoimi przyjaciółmi z Łodzi i ....okazało się, że wąskie wyjścia zostały zablokowane przez policję. Co gorsza, kilka tysięcy ludzi  wychodzących ze stadionu nie miało świadomości, że wyjścia są zablokowane. Zadziałał efekt napierającego z tyłu tłumu i z przodu zrobiło się bardzo tłoczno. W tłumie było bardzo blisko wybuchu paniki. Bardzo przypomina to nieszczęśliwy korytarz na UTP na którym śmierć poniosły 3 młode osoby.


W tłumie stłoczonym w wąskim przejściu na Zawiszy było sporo kobiet, dzieci, osób starszych. Tragedia wisiała na włosku, a policja ....strzelała w tym czasie do tłumu  bydgoszczan. To nie jest jakiś ponury żart. Ktoś, kto tego nie przeżył nie uwierzy, a mainstreamowe media o tym nie pisały. Jeden z uczestników tego wydarzenia stracił od uderzenia gumowej policyjnej kuli oko, trudno zatem zaprzeczać. Takie sytuacje gdy tłum napiera z tyłu zdarzają się często na koncertach, są one również bardzo niebezpieczne, ale na koncertach przynajmniej policja nie strzela do ludzi. Na szczęście w tłumie znalazło się trochę przytomnych osób. Widziałem kibiców wyprowadzających z tłumu kobiety, a nawet wynoszących dzieci, które nie mogły już swobodnie oddychać. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wydarzenia z tego dnia powinny zostać dokładnie przeanalizowane, a osoby podejmujące decyzje o takim sposobie organizacji imprezy i przeprowadzenia policyjnej akcji powinny ponieść odpowiedzialność adekwatną do zaistniałego w efekcie tych działań zagrożenia.  Jednak zamiast poważnego dochodzenia bydgoszczanie doczekali się jedynie informacji, że materiały wideo monitoringu są niekompletne. Nie jest łatwo uwierzyć, że akurat wtedy popsuł się nowy monitoring stadionowy zakupiony przez miasto, z pieniędzy podatników, a jednocześnie nie ma policyjnych materiałów, które przecież były równolegle rejestrowane przez mobilne, policyjne kamery. Tych nagrań do dzisiaj nie ujawniono, prokuratura nie postawiła żadnych zarzutów organizatorom, osobom dowodzącym akcjom policyjną ani personalnie funkcjonariuszom strzelającym przecież ludziom prosto w twarz.

Funkcjonariusze policji byli po meczu dumni ze swojego zachowania. Tłumaczyli, że ich działanie zapobiegło konfrontacji z kibicami Widzewa. Jednak kibice Widzewa byli dobre 150 metrów dalej.  Czy strzelanie do tłumu, w którym były kobiety i dzieci, usiłującego w panice opuścić stadion przez jedyne wyjście ewakuacyjne to rzeczywiście dobra decyzja?

Tędy próbowali opuszczać stadion kibice 23 listopada 2013.


Według władz nie ma problemu. Ale niestety problemy są. Bezkarność policji strzelającej ludziom w twarze jest wyraźnym sygnałem dla innych funkcjonariuszy, że takie zachowania będą tolerowane. Nie ma wyciągania konsekwencji, to w efekcie zjawisko narasta.

W maju 2015 roku z policyjnej broni ginie kibic w Knurowie ugodzony  kulą w tętnicę szyjną. Pisały o tym obszernie media, np:

"Kibice ujawnili nagranie wideo, na którym widać ten moment. Policjanci użyli broni gładkolufowej. Mężczyzna dostaje kulą, która rozrywa mu tętnicę. Przez kilkadziesiąt metrów ucieka brocząc krwią. Traci przytomność i upada. Zmarł godzinę później w szpitalu. Miał 27 lat. Osierocił syna."

Trzeba było śmierci człowieka ugodzonego policyjną kulą, żeby zainteresować problemem media. Sposobem reagowania bydgoskiej policji media nie zainteresowały się do dzisiaj, a mija 709 dni od tego dnia. 

Problemu nie bagatelizuje jednak grupa kibiców domagających się od prawie 2 lat przeprowadzenia uczciwego śledztwa. Większość kibiców odwiedzająca wcześniej stadion Zawiszy przestała chodzić na mecze. Jedni traktując to jako formę protestu, inni przestali chodzić znudzeni niemrawą atmosferą opustoszałego stadionu. Obiekt zmodernizowany za 100 milionów zł z publicznych pieniądzy od 23 miesięcy świeci pustkami podczas spotkań bydgoskiego Zawiszy. To kolejny problem, ale już na osobny tekst.

Kibic Zawiszy ugodzony policyjną kulą w wyniku tego wydarzenia podupadał na zdrowiu i zmarł jak donosił w luty 2015 roku Portal Kujawski. Czy przejęły się tym bydgoskie media? Czy przejął się tym organizator meczu? Czy okoliczności wydarzeń jakie miały miejsce 23 listopada 2013 roku na stadionie Zawiszy doczekają się kiedykolwiek wyjaśnienia? Czy zmiana władzy w kraju umożliwi podjęcie śledztwa zamiecionego przed prawie 2 laty pod dywan?
Sprawa jest poważna, bo jeżeli policja strzela z gładkolufowej broni do tłumu obywateli, w którym znajdują się kobiety i dzieci, to nie wolno przechodzić nad tym do porządku dziennego.

Zaniedbania w organizacji imprez masowych nie powinny się przytrafiać, bo konsekwencje mogą być tragiczne. Ale jeżeli już się przytrafiły, to powinny być wyjaśnione przez uprawnione do tego organy państwowej władzy. Jeżeli nie zostały wyjaśnione, to rodzi się pytanie, czy władze stoją jeszcze po stronie swoich obywateli, czy zajmują się tuszowaniem niewygodnych faktów. To musi powodować spadek zaufania obywateli do swojego państwa. Nowy parlament to nowe władze i nowe nadzieje. Być może materiały video z 23 listopada 2013 wcale nie zaginęły? Może  nowe władze potrafią je "odnaleźć"?
Jeżeli w gronie nowo wybranych parlamentarzystów są osoby mogące przyczynić się do wyjaśnienia tej sprawy to apelujmy o podjęcie takich działań. Pamięć o zmarłym koledze powinna być wystarczającą motywacją.

Problemy dotyczące bydgoskiego bojkotu wykraczają oczywiście poza sferę samych tylko wydarzeń z 23 listopada 2013.

czytaj też:
120 wyjazdowe zwycięstwo Zawiszy. Lotnik Warszawa najskuteczniejszy. 

Obecna, przykra sytuacja w klubie skutecznie zniechęca do angażowania się w cokolwiek większość ludzi. Jestem od lat zaangażowany emocjonalnie w życie i funkcjonowanie tego klubu. Od prawie 10 lat prowadzę stronę zawisza1946.pl i bazę danych o piłce. Ale od prawie 2 lat nie chodzę na spotkania swojego klubu. Tysiące ludzi w Bydgoszczy tak jak mnie, pozbawiono na wiele miesięcy, a może nawet lat, przeżywania ich ogromnej pasji. To jest bardzo przykre, a dodatkowo dla miasta promocyjnie bardzo niekorzystne. Jednak władze nie dostrzegają tego problemu, nie podejmują żadnych działań. Prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski podpisał w dodatku już podczas trwania konfliktu kolejną umowę z władzami spółki WKS Zawisza, umożliwiającą  jej dalsze funkcjonowanie bez wpływów z biletów. Innymi słowy, prezydent postanowił zapłacić za to, za co nie mają zamiaru płacić obywatele i jednocześnie podatnicy mieszkający w Bydgoszczy.
Trudno się dziwić spadającemu ciągle poparciu dla jego partii. Jak widać obywatelska przestała już być. Pozostała obywatelska jedynie z nazwy. Obywatelski to jest bojkot spotkań Zawiszy.

Pisanie o Zawiszy przestało mieć większy sens i smak. Zaprasza za to do czytania mojego bloga o piłce. Dwa lata bojkotu nie zniszczyły doszczętnie mojej pasji do futbolu. Skierowała się ona jedynie na bardziej neutralne tematy. Zapraszam na mojego nowego bloga: 

Futbol w liczbach: Ile dzieli nas od Europy, czyli średnie frekwencje na stadionach w Polsce.


Klub piłkarski, żeby mógł normalnie funkcjonować buduje całymi latami wokół zespołu i każdego nadchodzącego meczu pozytywną atmosferę. Sam mecz jest tylko dopełnieniem tych emocji. Bez tej "gry wstępnej" i bez tych pozytywnych emocji nigdy Zawisza nie stanie się ponownie kultowym klubem dla miasta i połowy regionu.

Piłka nożna bez kibiców nie istnieje.

czwartek, 29 października 2015

Transfery.info o rosnącej frekwencji [nowe zestawienie średnich frekwencji -trendy]

Chciałbym podzielić się z Wami ciekawym tekstem dotyczącym zjawisk powodujących wzrosty i spadki frekwencji na stadionach.

Tekst ukazał się na portalu transfery.info

pod tytułem:

Frekwencja w Ekstraklasie coraz lepsza. Czy to zasługa reformy?

Żeby zachęcić Was do lektury tekstu przytoczę jeden krótki akapit:

"Od wielu lat problemem polskich klubów jest przyciągnięcie fanów na stadion. Piłkarze grają, poza nielicznym wyjątkami, na pięknych, nowoczesnych obiektach, które są wyposażone w liczną ofertę usług gastronomicznych. Powstały sektory rodzinne z atrakcjami dla najmłodszych i loże biznesowe dla zamożniejszych kibiców. Mimo to, władze wielu klubów wciąż marzą o momencie, który za naszą zachodnią granicą zdarza się co weekend."Ausverkauft" - czyli "wyprzedany" jest niemal każdy mecz w Bundeslidze."

 Jest mi tym bardziej miło, że w tekście cytowane są dane ze strony zawisza1946.pl dotyczące średniej frekwencji w obecnym sezonie. No dobra, rozpiera mnie duma, że taki fajny portal cytuje moje zestawienia.

transfery.info

W tym momencie warto zaznaczyć, że cytowane zestawienie ma charakter dynamiczny i obecnie średnie frekwencje w klubach mają już inne wartości.


Przy okazji chciałbym Wam pokazać nowe zestawienie aktualnej frekwencji, o którym pisałem już na blogu Futbol w Liczbach



Frekwencje na polskich stadionach 2015/2016



Oprócz średnich frekwencji z obecnego sezonu pokazuję frekwencję ostatniego ligowego domowego meczu każdej drużyny i trend w stosunku do średniej opisany wartością i kolorem zielonym lub czerwonym. 100% oznacza brak zmiany w stosunku do średniej. Myślę, że taki sposób prezentacji danych jeszcze bardzie wyraźnie pokazuje dynamikę zmian frekwencji i może być interesujący.


sobota, 3 października 2015

Damian Węglarz udanie zadebiutował w I lidze.

Dzisiaj w Chojnicach w I lidze w zespole Zawiszy zadebiutował Damian Węglarz. W debiucie na zapleczu Ekstraklasy zachował czyste konto, a Zawisza wygrał 2:0.

Damian Węglarz, Zawisza Bydgoszcz





Warunki fizyczne Damian ma świetne, z pewnością nie będą one ograniczeniem w rozwoju jego bramkarskiej kariery. 190 cm wzrostu daje spory zasięg ramion. Damian jest pierwszym po dłuższej przerwie wychowankiem Zawiszy, który broni bramki ligowego zespołu na tak wysokim poziomie rozgrywkowym. W tym sezonie Damian bronił do tej pory w pierwszym zespole Zawiszy jedynie w spotkaniach Pucharu Polski z Chrobrym Głogów i Stalą Stalowa Wola.


Damian Węglarz jest siódmym wychowaniem Zawiszy, który w tym sezonie miał okazję zagrać w I lidze w Zawiszy i kolejnym zawodnikiem z rocznika 1996, o którym jest już dość głośno. Warto przypomnieć, że zespół Zawiszy z roczników 1996/97 2 lata temu zdobył vice-mistrzostwo Polski ustępując w turnieju finałowym Wiśle Kraków jedynie bilansem bramek, nie przegrywając żadnego ze spotkań turnieju finałowego.

Siódemka wychowanków Zawiszy w I lidze w obecnym sezonie:


Kogo jeszcze brakuje? Środkowego obrońcy. W roczniku 1996 na tej pozycji grał Jakub Gackowski, który przeniósł się w obecnym sezonie do Wdy Świecie i gra regularnie w III lidze. Środek obrony, to pozycja, na której trudno o szanse debiutów w najwyższych ligach w tak młodym wieku. Takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko, bo na tej pozycji waga doświadczenia jest ogromna. Z czasem będzie można ocenić, czy Gackowski podjął słuszną decyzję. Drugi środkowy obrońca z rocznika 1996, Mateusz Mazalon pozostał w Zawiszy i gra w IV ligowych rezerwach klubu.

Warto dodać, że po zdobyciu vice-mistrzostwa Polski juniorów młodszych Zawiszę opuścili Damian Zagórski i Karol Żmijewski, obaj z rocznika 1997, którzy przenieśli się do Zagłębia Lubin.
Decyzję o przenosinach do Kotwicy Kołobrzeg grającej w II lidze podjął Korneliusz Sochań (1996).
Z roczników 1996/97 jest jeszcze w Zawiszy sporo zdolnych zawodników, których tu nie wymieniłem. Być może inni także otrzymają swoje szanse debiutu w pierwszym zespole seniorów.


W I ligowym sezonie Zawiszy 2011/2012 w jednym spotkaniu zagrał w bramce Łukasz Zapała, ale było to spotkanie Pucharu Polski. W I lidze nie otrzymał szansy debiutu i przeniósł się wiosną do Wdy Świecie, gdzie do dzisiaj jest podstawowym bramkarzem.


Damian Węglarz jest zawodnikiem od niego o 8 cm wyższym, co w przypadku bramkarza otwiera znacznie większe możliwości. Wzrost jest jednym z istotnych czynników doboru zawodników na tą pozycję. Zdarzają się oczywiście wyjątki jak choćby legendarny bramkarz Realu Madryt, Iker Casillas (185 cm), ale regułą jest selekcja na tą pozycję zawodników od 190 cm w górę. Węglarz to na pewno dobry materiał na ligowego bramkarza.

czytaj więcej:

Wojownik z Bydgoszczy zatrzymał Mistrzów Polski.

piątek, 2 października 2015

Kolej na spotkanie z Wartą Poznań w CLJ.

Juniorzy Starsi Zawiszy w Centralnej Lidze Juniorów przestali przegrywać. Od czterech spotkań punktują w każdym meczu. Zwycięstwa domowe przeplatają z wyjazdowymi remisami.

Serie CLJ, grupa zachodnia, stan na dzień 2015-10-02

Najdłuższą serię spotkań bez porażki w CLJ zachód ma FC Wrocław Academy (9 kolejnych meczów).
Najdłużej niepokonana u siebie jest Arka Gdynia. Seria 16 domowych spotkań Arki Gdynia sięga jeszcze poprzedniego sezonu. Arka wspólnie z Bałtykiem Koszalin notuje najdłuższą serię 3 kolejnych zwycięstw.
Najdłużej na zwycięstwo czekają UKP Zielona Góra (8) oraz Pomologia Prószków (7). Najdłużej bez wygranej na wyjeździe w CLJ zachód - Zawisza Bydgoszcz (6 spotkań).


Poprawa skuteczność Zawiszy w ostatnich 4 spotkaniach rozpoczęła się od udanego eksperymentu z przesunięciem na środek obrony Oskara Repki. Ten młodziutki pomocnik z rocznika 99 świetnie sobie radzi na każdej pozycji na której potrzebuje go zespół. Oskar zdobywał gole w trzech ostatnich spotkaniach.
Poprawa gry zespołu trenera Łukasza Jankowskiego nie pozwoliła jeszcze na wydobycie się Zawiszy ze strefy spadkowej, ale w przypadku zwycięstwa w nadchodzącym spotkaniu z Wartą Poznań będzie to możliwe.

Warta jest bezpośrednim rywalem Zawiszy w tabeli CLJ.

2015-10-02; tabela Centralnej Ligi Juniorów 2015/2016 , grupa zachodnia.


zobacz więcej:
Statystyki zawodników, tabela, strzelcy bramek Zawiszy Bydgoszcz w CLJ.




wtorek, 29 września 2015

Dwa gole Poznańskiego dla Kotowicy. Echa weekendu, wątki regionalne.

 Ekstraklasa.


Minionego weekendu zawodnicy z naszego regionu grający w Ekstraklasie nie zaliczyli generalnie do udanych.
Jacek Góralski (urodzony w Bydgoszczy) i Maciej Dąbrowski ( Radziejów) sprokurowali karne przeciwko swoim zespołom i obaj przegrali swoje mecze. W obu przypadkach faule były wątpliwe, ale liczy się to co w sieci.

Lech poznań Karola Linetty'ego (Żnin) zaledwie zremisował na własnym obiekcie z Górnikiem Zabrze. Najwięcej powodów do radości miał Marcin Listkowski (Rypin), który zaliczył kolejne udane minuty w wygranym spotkaniu Pogoni z Jagiellonią.

I liga.

Swoje spotkanie ze Stomilem wygrał Zawisza (3:0) a w rankingu dobrze punktowali dwaj wychowankowie Zawiszy : Kona i Łukowski , w końcówce spotkania pojawili się Gajewski i Cywiński.

Bramka Wojtka Łobodzińskiego (Bydgoszcz) w samej końcówce meczu Miedzi Legnica z Pogonią Siedlce uratowała punkt dla gospodarzy. 95 punktów rankingowych  (50 za gola 1 I lidze + 45 za 90 minut w zremisowanym spotkaniu I ligi) dla "Łobo".

II liga.


Pierwszy raz w tym sezonie pełne 90 minut w drużynie lidera II ligi rozegrał Tomasz Prejs (Bydgoszcz), a jego Stal Mielec wygrała 4:1 z Okocimskim Brzesko. Prejs w obecnym sezonie zyskuje coraz mocniejszą pozycję w zespole. Mamy dopiero wrzesień, a Prejs uciułał już w tej rundzie 307 punktów rankingowych, co jest najlepszym wynikiem w jego dotychczasowej karierze.

Tomasz Prejs, Chemik, Dolcan, Stal Mielec


Polonia Bytom z Łukaszem Grube w składzie od 70 minuty wygrała 1:0 z Błękitnymi Stargard Szczeciński.
Wyróżnienie należy się też Jakubowi Poznańskiemu, którego dwie bramki przyczyniły się do remisu Kotwicy z Wisłą Puławy. Całe spotkanie w barwach Kotwicy rozegrał również Korneliusz Sochań.

Aktualny ranking zawodników związanych z kuj-pomem można znaleźć tutaj.

Aktualny ranking zawodników rozszerzony o zespoły z Wielkopolski  można znaleźć tutaj.

czwartek, 24 września 2015

40 goli w sezonie?

Dobra skuteczność Michała Cywińskiego i Kacpra Mrozika w rezerwach Zawiszy na początku sezonu.

Cywiński w obecnym sezonie trafił w lidze do bramki rywali już pięciokrotnie. Przebywał na boisku 620 minut, więc na strzelenie gola w IV lidze potrzebuje średnio 124 minuty.
Strzelanie goli idzie mu więc sprawniej niż w ubiegłym sezonie, gdy na zdobycie gola potrzebował średnio 130 minut. Cywiński pokazał się w pierwszym zespole w meczu Pucharu Polski w końcówce spotkania w Stalowej Woli i zaprezentował kilka ciekawych, dojrzałych zagrań.

Michał Cywiński - Zawisza II Bydgoszcz


Jeszcze lepszą skutecznością pochwalić się może Kacper Mrozik, który grając w rezerwach Zawiszy przez 299 minut strzelił 3 bramki. To daje ~100 minut na gola.

W poprzednim sezonie bardzo skuteczny był Kamil Żylski. Zdobycie 19 ligowych goli zabrało mu 1927 minut. W rezultacie na każdego ligowego gola przypadało mu średnio 101 minut. Zostało to docenione przez sztab szkoleniowy pierwszego zespołu i Kamil zadebiutował w efekcie w I lidze.
W obecnym sezonie nie może jeszcze złapać strzeleckiej formy.

Skuteczni byli także Arkadiusz Gajewski oraz Kamil Kamiński. Gajewski dostaje obecnie szanse w I lidze, natomiast Kamiński przeniósł się do Wdy Świecie grającej w III lidze.
Warto dodać, że 3 gole dla rezerw w 180 minut strzelił w poprzednim sezonie Vahan Gevorgyan, ale to jest zawodnik, którego trudno porównywać do młodzieży startującej dopiero w seniorskim futbolu.



zawodniksezonbramekminutminut na gola
Vahan Gevorgyan2014/2015318060.00
Kacper Mrozik2015/2016329999.67
Kamil Żylski2014/2015191927101.42
Michał Cywiński2015/20165620124.00
Michał Cywiński2014/20154519129.75
Arkadiusz Gajewski2014/201581257157.13
Kamil Kamiński2014/201591538170.89
Jakub Łukowski2014/20154806201.50
Michał Chyrek2014/201551269253.80


Dobra skuteczność cieszy, ale zawsze trzeba sobie podnosić poprzeczkę i równać do jeszcze lepszych.

W obecnym sezonie niesamowitą skuteczność w IV lidze prezentuje Adam Kardasz z Chemika Bydgoszcz oraz Sebastian Pacek z Unii Solec Kujawski.

Adam Kardasz - Chemik Bydgoszcz


Kardasz strzela gola w tym sezonie co 62 minuty, a Pacek co 58 minut.


Sebastian Pacek - Unia Solec Kujawski


Jeżeli któryś z nich utrzymałby taką skuteczność do końca sezonu, to na koncie miałby, to nie żart, ponad 40 goli. Bardziej jednak prawdopodobne, że zimą któryś z III ligowców z regionu będzie próbował ściągnąć do siebie tak skutecznych zawodników, którzy mogliby pomóc w walce o utrzymanie III ligi.

poniedziałek, 21 września 2015

Karol Żmijewski zadebiutował w Ekstraklasie

2 lata temu zdobywał z Zawiszą vice mistrzostwo juniorów młodszych.
Rok później debiutował w I lidze w barwach Zagłębia Lubin w spotkaniu z Widzewem.
W ostatni weekend poczuł smak Ekstraklasy.

Mowa o uzdolnionym pomocniku z Bydgoszczy, Karolu Żmijewskim. Osiemnastolatek w poprzednim sezonie zbierał doświadczenia w seniorskim futbolu grając w III-ligowych rezerwach Zagłębia. W 14 spotkaniach strzelił 7 goli dla rezerw "Miedziowych".

Jego dobra postawa zaowocowała włączeniem do kadry I zespołu. 18 września zadebiutował w Ekstrakasie.

Karol Żmijewski.


Szkoda, że jest to kolejny uzdolniony zawodnik, którego nie udało się utrzymać w Zawiszy. Gratulacje i życzenia dalszej wytężonej pracy nad sobą.

Przy okazji warto zauważyć, że zdecydowana większość poważnych klubów daje możliwość swojej młodzieży grania w III-ligowych rezerwach. Na niższym poziomie spośród zespołów Ekstraklasy rezerwy ma tylko Górnik Łęczna (IV-liga) oraz Termalica (okręgówka). Część zespołów I-ligowych z aspiracjami ma rezerwy w III lidze (np. Miedź, Arka).

Szkoda, że Zawisza Bydgoszcz grając przez 2 sezony w Ekstraklasie nie był w stanie wprowadzić zespołu rezerw do III ligi kujawsko-pomorskiej , gdzie występują m.in. rezerwy Lecha Poznań. Kilku zawodników dzięki spadkowi I zespołu niebiesko-czarnych do I ligi otrzymuje co prawda szanse gry na zapleczu Ekstraklasy, ale cała reszta grając w IV lidze nie jest w stanie optymalnie podnosić swoich umiejętności. Być może to jest jeden z powodów, dla których trudno jest zatrzymać tutaj uzdolnionych zawodników. Możliwość grania w Centralnej Lidze Juniorów jest cenna, ale nie zastąpi kontaktu z seniorską piłką na poziomie III ligi.
Kluby mające możliwość wyboru między III ligą i CLJ tych najzdolniejszych zawodników, często kadrowiczów, ogrywają właśnie w III lidze. Zawisza nie ma takiej możliwości. W ubiegłym sezonie również nie myślał o awansie rezerw do III ligi, ale bronił się przed spadkiem do okręgówki.



niedziela, 20 września 2015

Wojownik z Bydgoszczy zatrzymał Mistrzów Polski.

Weekend obfitował w dobre występy zawodników z Kujaw i Pomorza grających w krajowych  centralnych ligach.

II liga.


Kotwica Kołobrzeg z Jakubem Poznańskim w składzie wygrała trzecie spotkanie w II lidze. Jakub rozegrał pełne 90 minut w meczu z liderującą Stalą Mielec. Wygrana nad liderem zawsze ma wyjątkowy smak.

I liga.

Zawisza Bydgoszcz podzielił się punktami z Bytovią. Pełen mecz Łukowskiego, 74 minuty Kony, 8 minut Gajewskiego.
W zespole z Bytowa zagrało 3 zawodników z kujawsko-pomorskiego: Łukasz Wróbel, obrońca pochodzący z Torunia zdobył gola z karnego, rozegrał pełne 90 minut. Mariusza Kryszaka (Inowrocław) zmienił w przerwie Michał Jakóbowski (Radziejów). Jeżeli Łukasz Wróbel utrzyma formę i miejsce w składzie Bytovii, to może być jego najlepszy sezon w dotychczasowej karierze.

Wojciech Łobodziński rozegrał całe 90 minut w wygranym 4:1 spotkaniu Miedzi Legnica z MKS Kluczbork. Miedzianka wydostała się ze strefy spadkowej spychając tam GKS Katowice, który przegrał w Grudziądzu. Gdyby w końcówce spotkania nie wszedł na 12 minut Adam Cieśliński, to w zespole z Grudziądza nie zagrałby żaden zawodnik z regionu. To przykre, że w taki sposób budowana jest drużyna Olimpii. Trudno się dziwić, że frekwencja w 100 tysięcznym Grudziądzu na I lidze jest niższa niż była w niewielkim Janikowie, gdy Unia grała na zapleczu Ekstraklasy. To ciekawe, że więcej zawodników pochodzących z naszego regionu gra w I lidze Bytovie niż w Grudziądzu.


Damian Świerblewski wydarł 2 punty Chojniczance strzelając gola w końcówce meczu.  Dolcan Ząbki wywozi z Chojnic 1 punkt i na razie lideruje w I lidze.


Ekstraklasa.

Maciej Dąbrowski - 370 punktów w rankingu.

Dobry występ "Dąbrosia" przeciwko Cracovii. Jego piękna bramka na 4:2 strzelona głową w końcówce meczu przesądziła o zwycięstwie Zagłębia, które od momentu powrotu Dąbrowskiego do składu zaczęło mocno punktować w Ekstraklasie. Obecnie zajmuje pozycje vice lidera. Siłą rzeczy w naszym rankingu mocno zapunktował Dąbrowski. 90 minut w wygranym meczu Ekstraklasy to 270 punktów + 100 punktów jako bonus za zdobytą bramkę. Razem 370 punktów w jednym spotkaniu.


Ale nikt z regionu nie przebił chyba Jacka Góralskiego.
Ten chłopak z Bydgoszczy po prostu pozbawił Mistrzów Polski koncepcji na budowanie akcji ofensywnych. Był po prostu wszędzie, gdzie kiełkowało zagrożenie bramki Jagiellonii ze strony zawodników Lecha Poznań. Komentatorzy Canal + przez całe spotkanie nie mogli się nachwalić "Górala",  odmieniali jego nazwisko przez wszystkie przypadki. Niezbyt często gra defensywnego pomocnika jest w stanie tak mocno zwrócić na siebie uwagę, bo jego głównym zadaniem jest przerwać akcję i podać do najbliższego kolegi. Ale Góralski robi to w taki sposób, że rywalom odechciewa się grać.

Jacek Góralski, zdjęcie: bialystok.sport.pl

Podczas tego meczu Góralski zanotował kilkadziesiąt przechwytów i w dodatku zakończył spotkanie bez żółtej kartki. Wybrany przez widzów Canal + "plusem meczu". Nazwisko chłopaka nie chcianego w Bydgoszczy wymieniano dzisiaj nieśmiało w kontekście obserwacji pod kątem reprezentacji kraju. Nie mogło być inaczej skoro Góralski przyćmił innego kadrowicza grającego w środku pola w Lechu, Karola Linettego. Jakby tego było mało Góralski gra z pękniętą kością śródręcza. Czapki z głów. Dostał szansę w Jagiellonii i ją wykorzystuje.

Mistrz Polski nie zdobył bramki już w drugim kolejnym spotkani i zamyka tabelę Ekstraklasy. To naprawdę dziwne, bo Lech po zdobyciu mistrzostwa nie urządził tradycyjnej wyprzedaży najlepszych zawodników. Nie umniejsza to jednak rangi zwycięstwa Jagi nad Lechem przy świetnej frekwencji ponad 19 tysięcy widzów.


Średnia frekwencja na stadionie Jagiellonii przekroczyła już 15 tysięcy widzów. Jagiellonia zastąpiła tym samym Lecha na drugiej pozycji w tegorocznej lidze frekwencji.

poniedziałek, 14 września 2015

Na trybunach dominacja ... Lecha. [wykres]

Średnie frekwencje na stadionach 2006-2015, Polska [wykres]


Na mapie frekwencji stadionowych ciągle zachodzą spore zmiany. Jedne wynikały z okresów ograniczenia ich pojemności za sprawą przebudowy, inne z poprawy jakości trybun stadionów, jeszcze inne z awansów lub spadków. Są też takie "tąpnięcia", które wynikają ze zorganizowanego bojkotu kibiców. Ten ostatni przypadek występuje obecnie w Bydgoszczy i od prawie 2 lat nikt nie ma pomysłu na rozwiązanie tego problemu.



1. Lech  Poznań - 16,9 tys. widzów.

Jak pokazuje wykres zamieszczony powyżej, w ostatnich latach najwyższą średnią frekwencję w jednym sezonie uzyskał Lech Poznań. W sezonie 2012/2013 na stadion przy Bułgarskiej przychodziło średnio ponad 22,5 tysiąca widzów. Lech Poznań uzyskał także najwyższą średnią ze średnich z poszczególnych sezonów - 16,9 tys. widzów. Tak dobry wynik na tle innych klubów z ligowej czołówki Lech osiągnął za sprawą sprawnie przeprowadzonej przebudowy stadionu. Jedynie w sezonie 2009/2010 klub z Wielkopolski miał duże problemy w pojemnością trybun wyraźnie ograniczające liczbę widzów do  średniej niespełna 8 tys widzów. W analizowanym okresie (ostatnich 10 sezonów) był to jedyny sezon, w którym Kolejorz miał średnią niższą niż 10 tysięcy widzów. Wygrywał ligę frekwencji w 7 sezonach w analizowanym okresie. Tylko raz w tym okresie wygrała....

2. Legia Warszawa - 13,7 tys widzów.


Średnia stołecznego klubu z 10 sezonów to 13766, co daje Legii drugie miejsce. Dopiero drugie, zważywszy na potencjał populacji stolicy przekraczający 2 miliony mieszkańców licząc z całą aglomeracją. Wstyd. Inaczej tego nie da się określić. Jeżeli stołeczny klub walczący co roku o Mistrzostwo Polski nie jest w stanie zapełnić średniej wielkości stadionu to taki wynik frekwencji można oceniać jedynie negatywnie. W analizowanym okresie Legia tylko w jednym sezonie uzyskała najwyższą frekwencję w Polsce. Było to w sezonie 2011/2012 z wynikiem niespełna 21 tys widzów na mecz. Podobnie wyższe oczekiwania w kwestii frekwencji można mieć w Krakowie.

3. Wisła Kraków - 12,3 tys. widzów.


Dawną stolicę Polski licząca prawie 3/4 miliona ludzi z pewnością stać na znacznie wyższą frekwencje, zwłaszcza na dużym obiekcie Wisły. Trzeba przyznać, że potencjał kibicowski dzieli się w tym mieście na dwa kluby, ale nie zmienia to faktu, że po wybudowaniu dużego stadionu frekwencja budzi niedosyt. W analizowanym okresie 10 lat średnia frekwencja Wisły to niespełna 12,3 tysiąca widzów na mecz. Obecny sezon zapowiada się podobnie. Pocieszający jest fakt, że prawie we wszystkich sezonach Wisła notowała średnią frekwencją na poziomie nie mniejszym niż 12 tys widzów. Od tej reguły mamy 2 wyjątki: sezon 2009/2010, w którym trwała przebudowa stadionu, Wiślacy grali na obiekcie Hutnika oraz sezon 2006/2007 na starym obiekcie z frekwencją 9743 widzów na mecz.

4. Lechia Gdańsk - 11,1 tys. widzów.


Czwartym z kolei klubem pod względem frekwencji jest Lechia Gdańsk. Zbudowanie nowego stadionu dało nowy impuls przyciągający większą ilość kibiców. Jednak frekwencja w Gdańsku mimo wysiłków włodarzy klubu nie daje obecnie powodów do satysfakcji i nie oddaje jeszcze potencjału tego miasta. W przypadku Lechii jednym z istotnych czynników mających wpływ na niższą frekwencję są raczej mizerne wyniki zespołu, choć dla prawdziwych fanów nigdy nie mogą być one usprawiedliwieniem. Najwyższa średnia frekwencja z całego sezonu na Lechii to 17,3 tysiąca widzów w sezonie 2011/2012. Dwa lata później średnia sezonu spadła w Gdańsku do poziomu 12,8 tysiąca widzów. Średnia z całego okresu to 11,1 tys. widzów.

5. Śląsk Wrocław - 9,2 tys. widzów.


Kolejne duże polskie miasto z dużym, nowoczesnym stadionem, a średnia frekwencja poniżej oczekiwań. W przekroju 10 sezonów to zaledwie 9,2 tysiąca widzów. Najlepszy pod względem frekwencji sezon we Wrocławiu miał miejsce podobnie jak w Gdańsku 4 lata temu. Wtedy Śląsk osiągał średnią prawie 17 tys widzów. Ubiegły sezon to już tylko nieco ponad 11 tys widzów, a w obecnym, o zgrozo, niecałe 9 tysięcy. Trzeba przyznać, że wielki, nowoczesny i jednocześnie pustawy stadion to bardzo przykry widok. Znacznie lepsza atmosfera panowała na Oporowskiej. Jeżeli we Wrocławiu nie uda się odwrócić spadkowej tendencji, to piąta lokata Śląska jest stanowczo zagrożona. Marna frekwencja we Wrocławiu stanowi najlepszy dowód na to, że nie wystarczy zbudowanie nowoczesnego obiektu i on sam przyciągnie publiczność. Samo się nic nie rozkręci. Ludzie z ciekawości oczywiście przyjdą na nowy stadion, ale utrzymanie ich to już zupełnie inna bajka.

6. Korona Kielce - 8,2 tys. widzów.


Klub z Kielc dysponujący nowym obiektem w kilku sezonach zanotował naprawdę niezłą średnią frekwencję. W sezonie 2009/2010 było to średnio 10,2 tys widzów na mecz. Jak na potencjał miasta o populacji około 200 tysięcy mieszkańców to jest wynik budzący uznanie. Gorzej, że w Kielcach, tak samo jak na stadionie Śląska, widać obecnie spadkową tendencję w zakresie frekwencji. Średnia z analizowanego okresu 10 lat, to 8,2 tysiąca ludzi na trybunach. Korona swoją wysoką średnią zawdzięcza m.in. dość stabilnemu zainteresowaniu kibiców. Średnie z całej dekady w Kielcach wahały się między 6 a 10 tys. widzów

7. Górnik Zabrze - 7,5 tys. widzów.


Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w Zabrzu. Tak niska lokata Górnika, który posiada naprawdę sporą populację kibiców, wynika z ciągnącej się jak flaki z olejem przebudowy obiektu. Pojemność stadionu zabrskiego aż przez ponad 4 sezony była ograniczona do 3 tysięcy widzów. Ale nie jest dla nikogo tajemnicą, że potencjał kibicowski Górnika z pewnością szacować można na kilkanaście tysięcy widzów. Górnik pokazał to wielokrotnie w sezonach poprzedzających przebudowę obiektu. Całkowitym ewenementem jest fakt, że Górnik wygrał ligę frekwencji w sezonie 2009/2010 ze średnią przekraczającą 10 tysięcy widzów występując na zapleczu ekstraklasy. To jest jedyny przypadek w ostatnich latach, żeby tak wysoką średnią zanotował zespół występujący na drugim ligowym froncie. Świetnie to świadczy o kibicach w Zabrzu. Kolejny wynik na zapleczu Ekstraklasy to średnia 8236 widzów na stadionie wspomnianej wyżej Korony w sezonie 2008/2009.

8. Ruch Chorzów - 6,9 tys. widzów. 


Klub w Chorzowie może pochwalić się wysokim miejscem  w lidze frekwencji. Mimo ciągłych problemów z pieniędzmi, ciągłą wyprzedażą wypromowanych zawodników klub osiąga dobre wyniki i przyciąga sporą, jak na warunki niewielkiego miasta, rzeszę kibiców. Kibice z Chorzowa są zapewne wściekli, że tyle lat czekać muszą na nowoczesny obiekt. Nie mam wątpliwości, że po jego zbudowaniu frekwencja w Chorzowie znacznie wzrośnie.

9. Jagiellonia Białystok - 6,8 tys. widzów. 


Przebudowa stadionu, dobra gra zespołu i świetna atmosfera wokół klubu powodują, że klub Białegostoku bije kolejne rekordy frekwencji i ostro pnie się w górę w lidze frekwencji stadionowych. To jeden z najlepiej rokujących klubów, które mogą już w niedalekiej przyszłości walczyć miejsce w pierwszej trójce klubów z najwyższą frekwencją w Polsce. O ile oczywiście działacze nie wpadną na jakiś "genialny" pomysł na walkę z własnymi kibicami itp. Na razie trwa wysoka fala mody na Jagiellonię. Żeby ten trend podtrzymać trzeba dobrych występów w pucharach, ale tych europejskich i ciągłego podnoszenia jakości zespołu. Średnia Jagiellonii w obecnym sezonie wzrosła 2,5 raza w  stosunku do średniej z 5 ostatnich lat. Ogromna jest dynamika przyrostu populacji kibiców w Białymstoku.
Czytaj więcej.

10. Zagłębie Lubin - 6,4 tys. widzów.

Pierwszą dziesiątkę klubów z najwyższą frekwencją zamyka Zagłębie Lubin z wynikiem ~6,4 tys. widzów na mecz. Najgorszy dla drużyny z Dolnego Śląska był ostatni sezon, kiedy po spadku do I ligi frekwencja spadła do poziomu niespełna 4 tys widzów. Najwyższą frekwencję Zagłębie notowało w sezonach 2009/10 oraz 2010/11, kiedy na trybunach zasiadało średnio prawie po 8 tys widzów.

czytaj też: 70 lat Zagłębia Lubin.

Zawisza Bydgoszcz.

frekwencja na piłkarskich stadionach pełen wykres

 

 


Zawiszę Bydgoszcz umieściłem na wykresie rzecz jasna tylko i wyłącznie z racji mojej "nieodwzajemnionej" sympatii dla tego klubu. Średnia z ostatnich 5 sezonów w Bydgoszczy zaledwie nieznacznie przekraczała 4 tys widzów. Taki wynik dawałby Zawiszy miejsce dopiero gdzieś pod koniec drugiej dziesiątki klubów. Jednak w tym klubie oraz w ósmym pod względem wielkości mieście w Polsce (~350 tys ludzi) drzemie spory potencjał. Był on wyraźnie widoczny począwszy od sezonu 2008/2009, kiedy Zawisza po 10 latach tułaczki w regionalnych ligach awansował na centralny szczebel rozgrywek. W tamtym sezonie o najwyższą frekwencję w II lidze Zawisza walczył z Pogonią Szczecin i ostatecznie nieznacznie przegrał tą rywalizację.
Sezon później bydgoski Zawisza był już klubem o najlepszej frekwencji w II lidze z frekwencją na poziomie 3,35 tys widzów na mecz.
Podobnie w kolejnym sezonie zakończonym awansem do I ligi, przy frekwencji prawie 3 tys. widzów.
Sezon 2011/12 był dla Zawiszy najlepszym w ostatniej dekadzie pod względem frekwencji. Z wynikiem ponad 5,4 tys. widzów, Zawisza był klubem o najwyższej średniej frekwencji na zapleczu Ekstraklasy.

6,7 tysiąca widzów na Zawiszy w momencie rozpoczęcia bojkotu.


Potencjał miasta tak naprawdę dał o sobie znać w sezonie 2013/2014, kiedy to spotkanie Zawiszy z Legią oglądało ponad 12,5 tys widzów. Warto również podkreślić, że do momentu rozpoczęcia bojkotu średnia frekwencja na Zawiszy w tym sezonie wynosiła 6,7 tysiąca widzów na mecz, czyli mniej więcej na poziomie ósmej w kraju Korony Kielce. Niestety napięcia na linii właściciel klubu - kibice wkrótce brutalnie zakończyły tą trwającą przez kilka lat falę wznoszącą niebiesko-czarnych, trwającą nieprzerwanie od IV ligi. Obecnie średnia liczba widzów na stadionie w I lidze osiąga pułap około 40% średniej z minionej pięciolatki. Nie wygląda to wesoło, jednak tysiące ludzie w moim mieście ciągle czeka na poprawę atmosfery wokół klubu. Mam nadzieję, że jak najszybciej będzie można przystąpić do jego kolejnej odbudowy.

czytaj więcej:

Dwa polskie kluby w Lidze Europejskiej ponownie po 4 latach.



Przy okazji warto przypomnieć, że w czasach poprzedzających erę telewizji i stadionów "krzesełkowych" w Bydgoszcz zdarzały się mecze przekraczające obecne krajowe rekordy uważane za absolutne medialne hity.
Przykładowo mecz pomiędzy Zawiszą a Górnikiem Zabrze, który odbył się w Bydgoszczy 30.08.1977 zgromadził około 45-50 tysięcy widzów, co jest nieoficjalnym rekordem frekwencji stadionu na Gdańskiej 163 i zapewne na długo jeszcze nim pozostanie. Trudno było określić liczbę widzów, bo kibice byli wpuszczani na bieżnię, stali w przejściach i cisnęli się w ławkach. wisieli nawet na okolicznych drzewach. Powrotu takiej popularności futbolu nad Brdą trudno się obecnie spodziewać, ale z pewnością Bydgoszcz stać na coś więcej niż garstka osób na "dwudziestotysięczniku".

Bieżące zmiany w lidze frekwencji można śledzić tutaj.

czwartek, 10 września 2015

70 lat Zagłębia Lubin

Jak podaje portal zawiszafans.net właśnie dzisiaj, 10 września 2015 roku, swoje 70-te urodziny obchodzi Zagłębie Lubin, zaprzyjaźniony klub Zawiszy z województwa lubuskiego.
Zagłębie dwukrotnie w swojej historii triumfowało w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej, w sezonach 1990/1991 oraz 2006/2007.

Bilans Zagłębia Lubin z rywalami.

Przyjaźń między kibicami Zawiszy i Zagłębia trwa nieprzerwanie już ponad 25 lat. W czasach gdy prawie wszystko jest tymczasowe  i niestabilne taka przyjaźń "z brodą" budzi szacunek w środowisku kibiców. Nie jest to przyjaźń medialna. Kibice obu klubów wspierają się wzajemnie. Nie zapomnę pod jakim wrażeniem byłem, gdy w II lidze zachodniej na meczu Zawiszy z MKS Kluczbork stawiła się kilkuset osobowa grupa kibiców z Lubina. Warto dodać, że Zagłębie miało wtedy świetną drużynę i do Kluczborka nie przywiodła ich chęć podziwiania składnych akcji Zawiszy grającego 2 poziomy rozgrywkowe niżej. Atmosfera jaką udało się tego dnia stworzyć w Kluczborku była fantastyczna. To chyba wtedy postanowiłem dołożyć coś od siebie.

Na stronie zawisza1946.pl od zbudowałem zestawienie będące bilansem Zagłębia z poszczególnymi przeciwnikami w Ekstraklasie.

Bilans Zagłębia Lubin w Ekstraklasie z poszczególnymi rywalami

Skrypt umożliwia również przejrzenie historii spotkań Zagłębia z konkretnym rywalem po kliknięciu na nazwę klubu.



Przykładowa historia pojedynków Zagłębia z jednym z rywali.

Najwięcej, spotkań w Ekstraklasie Zagłębie Lubin rozegrało do tej pory z Górnikiem Zabrze. Te zespoły rywalizowały ze sobą 53 razy. 14 razy górą byli "Miedziowi", 23 padał remis, 16 wygranych Górnika.
Najwięcej zwycięstw, bo aż 16, Zagłębie uzyskało w rywalizacji z Widzewem Łódź. Najwięcej porażek odnotowało grając przeciwko Legii Warszawa (25).

Niedługo gol Zagłębia nr 1000.


Warto zwrócić uwagę na fakt, że w jednym z najbliższych spotkań Zagłębie zdobędzie okrągłego, tysięcznego gola w najwyższej lidze. Brakuje ich już tylko 4.
W ten sposób Zagłębie Lubin zostanie 15 drużyną w Polsce, która  osiągnie barierę 1000 goli.
Najwięcej bramek ma na koncie Legia Warszawa (3528+15 w obecnym sezonie) .
Pułap 2000 tysięcy goli w Ekstraklasie osiągnęło tylko 6 zespołów, a liczbę 3000 zdobytych bramek już tylko 3 kluby: Legia Warszawa, Wisła Kraków i Ruch Chorzów.
Co ciekawe, pod względem ilości zdobytych bramek aktualnego Mistrza Polski, Lecha Poznań wyprzedza jeszcze w tabeli wszech czasów Górnik Zabrze oraz Łódzki KS.



 Zbliża się również jubileuszowe domowe zwycięstwo Zagłębia nr 200 (w tym momencie 198).

Tabela wszech czasów I


Tabeli wszech czasów Ekstraklasy generowanej dynamicznie po każdej kolejce niestety nie udało mi się nigdzie znaleźć. Gdyby ktoś dysponował linkiem to będę wdzięczny za podzielenie się nim. Tabela aktualna na koniec sezonu 2014/2015 znajduje się na stronie 90minut.pl

Tabela wszech czasów Ekstraklasy do sezonu 2014/2015, źródło 90minut.pl

Tabela wszech czasów II


Nie udało mi się nigdzie znaleźć również tabeli wszech czasów II ligi, czyli rozgrywek zaplecza ekstraklasy. Podczas wprowadzania do bazy danych spotkań Zawiszy Bydgoszcz doszedłem do wniosku, że rozgrywki ligowe, w których uczestniczył Zawisza stanowią sporą część historii tych rozgrywek. Wprowadziłem zatem resztę i od kilku lat na stronie zawisza1946.pl udostępniam tabelę wszech czasów II ligi, generowaną dynamicznie po każdej kolejce ligowej.
Warto podkreślić, że Zawisza zajmuje w tej tabeli okazałą, drugą pozycję ustępując tylko Piastowi Gliwice. Co ciekawe Zawisza prowadzi w tabeli wszech czasów w najtrudniejszej kategorii, czyli wyjazdowych zwycięstw. Ma ich na koncie 119.

Tabela wszech czasów II